Tak ze trzy tygodnie temu jeden księży w czasie kazania zastanawiał się dlaczego tak mało osób jest w kościele? Ponieważ u nas nie ma tradycji interakcji więc w myślach odpowiedziałem, że mają to, co sami posiali.
Wczoraj z kolei proboszcz wyliczał ile osób przychodzi co tydzień na Mszę do kościoła. Później było o naszym tj. mieszkańców obowiązku w utrzymaniu "naszego" kościoła.I o tym, że tyle pracy kosztowało jego wybudowanie. No i o tym, że musimy się poczuwać do kosztów remontów.
No dobrze. Budowaliśmy "nasz" kościół. Moja Rodzina również.
Teraz zdaje się należy on, czyli jest własnością Diecezji Sandomierskiej. Czyli jest nasz o tyle, że jest na "naszym" terenie i z tradycji chodzimy do niego.
A jak się okazuje chodzi coraz mniej.
I księża się pytają dlaczego?
A dlatego:
1. osobiście do tej pory nie mogę wybaczyć zamknięcia kościoła w Wielkanoc. Tym samym odwołania Świąt. I już prymas zapowiada, że zastosuje się jak trzeba do wszystkich obostrzeń. Jak rozumiem bez problemu odwoła kolejne w kalendarzu święta - Bożego Narodzenia. I będzie komplet. Takie postępowanie na pewno zachęca do udziału. W czasie Powstania Warszawskiego wśród świastających pocisków i wybuchających bomb kościoły były otwarte... ach, ich problem...
2. nachalne przypominanie o maseczkach. W kościele, w którym na powierzchni większej niż nasza hala widowskowa odziedziczona po SIARKOPOLU nie ma nawet 100 osób.
3. Maseczka w kościele jest jak knebel. Po co chodzić do kościoła, skoro nie można się swobodnie modlić? Modlitwa jest tłumiona przez maseczkę.
4. nachalna promocja jednej partii w Kościele jako instytucji. Sojusz ołtarza z tronem współcześnie Kościołowi może tylko zaszkodzić. I szkodzi.
5. zupełny odlot hierarchów odnośnie kompromisu aborcyjnego. Zmuszanie kobiet do rodzenia dzieci bez mózgu czy z gorszymi uszkodzeniami uważam za brutalny wjazd kleru w życie prywatne kobiet. Chyba, że ktoś mi poda przykład z naszego kiludziesięcioosobowago episkopatu biskupa charującego codziennie przy takim dziecku.
Oooooo, wtedy mogliby się wypowiadać.
No bo co można zrobić w takim przypadku? Donosić aż samo umrze?
A
neta jeszcze ma nadzieję. Nie wierzy w cuda, ale podobno czasem się zdarzają. Idzie do jednego z najlepszych ekspertów w Polsce. Słynie z tego, że mówi prosto z mostu. – Jest bardzo źle. Dramatycznie. Pani syn może umrzeć w każdej chwili. Z pewnością nie dożyje porodu – mówi. I wylicza: przezierność karkowa ogromna, wodniaki na karku, obrzęk całego ciała, woda w płucach i w brzuchu, brak nerek i pęcherza, mało wód płodowych, bo dziecko nie oddaje moczu, serce słabo bije.
https://wiadomosci.wp.pl/jestem-jedna-z ... 910600448a
6. i odlot przynajmniej części biskupów od społeczeństwa. Z słynnymi danielami w posiadłości Głodzia. Niewątpliwie do zbawienia koniecznie potrzebne.
I tak można pisać.
Nawet 4 godziny religii im już nie pomoże.
Szkoda.
Część kościołów katolickich pewnie przejmą zbory.
Z części powstaną kawiarnie i hotele.
I to tyle jeżeli chodzi o odnowę czy Wiosnę Kościoła po Soborze Watykańskim.
Zostaniemy my.
Tradycjonaliści.
Przedsoborowi.