Ksiądz powiedział..

Minęła 85 rocznica wydarzeń nazywanych Republiką Tarnobrzeską. Znalazłem niedawno w domu pocztówkę z Tarnobrzegiem. Na odwrocie były zaadresowane na mnie życzenia z okazji 60-tej rocznicy „Republiki Tarnobrzeskiej”, wysyłane z zakładu pracy mego ojca. Nie potrafiłem wtedy czytać, ale pamiątka została. Dziś kiedy te burzliwe czasy pomija się milczeniem zamieszczam dla przypomnienia przemówienie księdza Okonia.

Żołnierze, robotnicy i ty biedoto chłopska!
Zawitał do nas wszystkich dzień wyzwolenia, swobody, porachunku za tyle krzywd doznanych, za tyle poniewierania twej godności, za tyle wyzysku ciebie, chłopie polski, który jakkolwiek jesteś krwią, mózgiem, siłą tej ziemi – poniewierany byłeś i poniżany. Już nie będziesz się wysługiwał i krwawo mozolił dla obcej sprawy. Żołnierzu, wynędzniały w okopach, już nie będzie nad tobą dzierżył władzy burżuj, oficer, obcy i swój i tobie niech służą odtąd ci, którzy wylegiwali się wygodnie poza frontem i robili na tobie interesy. Ty broniłeś tej ziemi przed wrogiem, a skoro ją broniłeś, ty masz prawo do tej ziemi.

Precz z jaśnie wielmożnymi dziedzicami, precz z utracjuszami, tyś winien zamieszkać w pałacach, a do okopów wpędzić tych, co się obojętnie przyglądali twej biedzie. Ta ziemia, której broniłeś tobie ma przypaść, a ty chłopie, który pracowałeś w pocie czoła po dworach pańskich za marne pomieszczenie po czworakach i garść soczewicy, który trząsłeś się na widok pana rządcy, ty, którego widok oblicza jaśnie pana wprawiał w drżenie i strach zarazem, tak że na nogach twych portczęta ze strachu latały jak na wrzecionie. Ty chłopie, ty robotniku, odetchnij dziś całą piersią, bo odtąd tobie kłaniać się będzie twój ciemiężca, odtąd drżeć będzie przed tobą. Bóg tak sprawił, że poniżani będą wywyższeni.

Odwróciła się karta dziejów, już nie będą chłopskimi ciałami wyrównywane drogi dla pojazdów carskich, jak to nieraz bywało w Rosji. Będzie odwrotnie! Już nie będziesz się kłaniał i nie będziesz potrzebował się kłaniać jaśnie wielmożnym hrabiom i dziedzicom, już się nie będzie brukować ulic czapkami chłopskimi, właśnie takimi pańskimi czapkami wybrukujesz ty, chłopie, rynki miast i miasteczek. Dość przez tyle wieków napracowałeś się dla panów, aby oni opływali we wszystko, a ty byś gnił na barłogu. Pan Bóg nie stworzył tej ziemi, tych lasów jedynie dla nich. To twoja własność również. I powinieneś korzystać z tego. Precz ze strażą leśną i łąkową, przecz z lizusami hrabskimi, rządcami i leśnymi.

Zażyj ty chłopie choć raz do syta. Strachem przejmowała cię dotąd myśl, gdy cię wezwano przed oblicze starosty, sędziego, a choćby tylko egzekutora podatkowego. Już odtąd niczego bać się nie potrzebujesz. Tyś opłacał podatki, z których panoszyli się urzędnicy, tyś ich karmił i żywił, a oni ciebie traktowali jak bydło. Godzinami, ba! dniami wyczekiwać musiałeś po biurach, nim się doczekałeś na załatwienie sprawy. Ale już skończyło się panowanie urzędników. Masz prawo rządać, by ci zaraz sprawę załatwiono, a nie zechcą – masz od tego pałę. Oni cię walili pałami dotąd, ty weź odwet za dotychczasową poniewierkę. Za twoje pieniądze pobudowano po miastach pałace, hotele, za twoje pieniądze i pracę świecą olbrzymimi szybami kawiarnie, a w nich używają burżuje. Ty masz do tego prawo, a nie oni. Zechciej się tylko zabrać do tego.

Ten chłop, Bartosz Głowacki, który z tego pomnika na nas spogląda, on przeze mnie do was mówi, że od dziś panem tej ziemi jesteś ty chłopie. A spogląda ten Bartosz na ten rynek i gniewa go to, że tu dokoła tyle pracy chłopskiej uzywają, dóbr tych ci, co kryli się w czasie wojny po Wiedniach i Berlinach, gdzie robili interesa na tobie robotniku i żołnierzu, a najwięcej na tobie chłopie. Precz z tymi pasożytami, co nie orzą, nie sieją, a z chłopskiej jedynie skóry buty szyją dla siebie. Twoje powinno być to miasto robotniku, mieszczaninie i będzie! Przed nami widzimy klasztor dzikowski; ty chłopie, ty, robotniku odbudujesz tę świątynię, ale nie będzie poniewierał cię ni ksiądz, ni zakonnik, bo oni wszyscy żyją z ciebie. Ty jesteś ich chlebodawcą, a nie przeciwnie.
Darli z ciebie i drą skórę, nie daj jej! Pokaż im zęby i twoją pięść silną.

Trzymali cię w ryzach, jak dzikie bestie i pastwili się nad tobą austriaccy żandarmi. Wyrżnąć ich do nogi, wypędzić! Odtąd na czele żandarmerii w powiecie stanie wasz rodak, wasz chłop, ten oto stojący tu por. Tomasz Dąbal, syn chłopa z Sobowa. Do niego odtąd się zwracajcie w waszych bólach, w waszych sprawach, bo on otrząsł się już dawno z burżujskich nawyków i pójdzie z wami na przebój do lepszego jutra, do lepszej przyszłości. Niech żyje komendant Tomasz Dąbal! Wyszedł z wojska oberleitnantem, ale wy na dowód, że już rządzicie, mianujcie go majorem. Niech żyje major Tomasz Dąbal!

Rządzili tu wami oprócz starostów i prezesi rad powiatowych, lecz ci ostatni nie mieli władzy wykonawczej. Szlachecki ten przeżytek winien raczej zginąć, niż być utrzymywany. Władza cała nadal przechodzi, chłopie, w twoje ręce; jak będziesz rządził, taki będziesz miał rezultat. Masz tylko urzędników okiełznać i za mordę silnie trzymać, to potrafisz tak pokierować nimi, jak twoim zaprzęgiem. Właśnie dzwonią, ale już nie na Anioł Pański, ale na twój anioł chłopski, więc oddajmy się w opiekę Matki Boskiej Dzikowskiej i zanućmy Serdeczna Matko.

Tekst za:
Dr Tadeusz Spiss, Ze wspomnień c.k. urzędnika politycznego.