Jupi jupi jup! KTS Tarnobrzeg, to najlepszy klub!

Nawet słynna Barcelona, KTS-u nie pokona!

Wprawdzie sobotni pojedynek nie odbył się pomiędzy drużyną KTS-u i Barcelony, ale przeciwnikiem tarnobrzeżanek była AJD Print Cycero Rolnik AZS Częstochowa, drużyna która już drugi sezon usilnie próbuje wyrwać naszym tenisistkom Puchar Polski.

Naturalnie i tym razem Częstochowa musiała się zadowolić srebrem, a nie złotem.

Obszerną galerię ze zwycięskiego spotkania możecie zobaczyć klikając TUTAJ.

Sobotni mecz, był drugim spotkaniem finałowym obu drużyn. Poprzedni odbył się w Częstochowianie i zakończył się zwycięstwem KTS-u 1:3! Wtedy to jedyny punkt akademiczkom oddała Kinga Stefańska, przegrywając z Chinką polskiego obywatelska Xu Jie. Punktowały natomiast Li Qian, która nigdy nie zawodzi i Monika Pietkiewicz, która rozegrała mecz swojego życia, stając na drodze do zwycięstwa Paulinie Narkiewicz, Indywidualnej Wicemistrzyni Polski. Ale tak było w pierwszym meczu, o którym obie drużyny szybko jednak zapomniały, żeby móc w pełni skoncentrować się na drugim starciu. Tym razem było odwrotnie.

Jako pierwsza do stołu z drużyny gospodyń podeszła Li Qian, a ze strony przeciwniczek Yang Xin. „Mała” bez większych problemów poradziła sobie z częstochowianką, wygrywając 3:1 (11-7,11-8,2-11,11-3) i dając tym samym prowadzenie miejscowym. Jednak punkt zdobyty przez „tarnobrzeską” Chinkę nie był dla nikogo zaskoczeniem, bo do tej pory, nikt jeszcze nie znalazł „sposobu” na pokonanie „Małej”.

Natomiast ogromną niespodziankę sprawiła swojej drużynie i kibicom Kinga Stefańska, kapitan zespołu, pokonując w pięciosetowej walce, naturalizowaną Polkę Xu Jie „Ksenię”, Indywidualną Mistrzynię Polski. Ten pojedynek dostarczył wszystkim zebranym niebywałych emocji.

Na początku nic nie zapowiadało takiej sensacji, bo Kinga uległa akademiczce w pierwszym meczu 3:1. Być może dlatego trener częstochowianek, Patryk Matuszewski, spokojnie siedział na ławce gości. Pierwszy set wygrała „Ksenia”, do 8. Drugi Kinga, do 6. Trzeci, był bardzo krótki, bo przeciwniczka pozwoliła Kindze na zdobycie zaledwie dwóch punktów. Na szczęście, nasza pani kapitan, szybko wzięła się w garść i czwarty set wygrała do 6.

Jak dla mnie, był to już dobry powód, żeby trener gości podniósł się z ławki i zaczął martwić o swoją podopieczną. Ten jednak zachował stoicki spokój do samego końca. Tego spokoju zabrakło jednak „Kseni”, która w decydującym secie nie potrafiła opanować emocji (ta sztuka natomiast świetnie udała się Stefańskiej) i przegrała do 9 dając tym samym drugi punkt KTS-owi.

Radości Kingi, drużyny i prawie całej hali nie było końca. Wszyscy już bowiem myśleli o chłodzącym się w lodówce szampanie, nie spodziewając się, że Monika Pietkiewicz może przegrać swój mecz. Niestety szampan musiał jeszcze poczekać.

Trzecie starcie tego wieczoru miało być ostatnim. Jednak tak nie było. Monika chyba była bardzo zestresowana spoczywającym na niej zadaniu i być może właśnie dlatego dwa pierwsze sety przegrała z Pauliną Narkiewicz. Trzecie podejście było dla Pietkiewicz być albo nie być. Po krótkiej przerwie i rozmowie z panią psycholog, „Piecia” dostała dawkę nowej, świeżej mocy i zdołała wygrać dwa kolejne sety.

Wszyscy mieli nadzieję, że siłą rozpędu i piąty set będzie jej. Niestety w tym momencie szczęście przeszło na stronę Częstochowy. Narkiewicz prawie wszystkie piłki „wchodziły”. Jednak Pietkiewicz walczyła. Przy stanie 8:9, niestety podopieczna Zbigniewa Nęcka nie trafiła w stół i akademiczkę od zwycięstwa dzielił tylko jeden punkt. Starsza stażem Narkiewicz ostatnią piłę puściła tuż za siatką, tak żeby Pietkiewicz nie mogła jej odebrać i tym samym dała drużynie z Częstochowy jedyny tego wieczora punkt. Jednak to smutna Monika, odchodziła od stołu słysząc gromkie brawa kibiców, którzy właśnie w ten sposób dziękowali jej za piękny i waleczny pojedynek.

Ostatni mecz, bo nikt chyba nie wierzył w przegraną „Małej”, przyciągnął do stołu Li Qian i Xu Jie. Zapowiadało się ciekawie. Dwie najlepsze Chinki polskiej ligi przy jednym stole. Jednak „Ksenia”, „znokautowana” przez Kingę, nie potrafiła nawiązać walki z Qian. Dlatego gładko jej uległa 3:0 (15-13,11-4,11-6), kończąc spór pomiędzy dwoma drużynami o Mistrzostwo. Złoto, po raz piętnasty z rzędu powędrowało do drużyny KTS-u Tarnobrzeg. Po raz 15 zdobył je trener Zbigniew Nęcek.

Po meczu nie było dość wiwatów, braw, gratulacji dla trenera, drużyny i sponsorów. Naturalnie wszystko to jest jak najbardziej zasłużone, bo ze świecą szukać drugiej takiej drużyny i nie tylko w kraju, ale i za granicą.

Prawdopodobnie nasza drużyna zostanie wpisana do księgi rekordów Guinnesa jako pierwsza, która zdobyła 15 razy z rzędu tytuł mistrza kraju. Teraz pozostaje nam tylko pogratulować trenerowi, dziewczynom, kibicom i cóż – czekać na kolejne sukcesy.