Oblicze pokolenia XXI wieku.

Pokolenie XXIw. to grupa społeczna, która jawi się z zupełnie różnymi i nowymi problemami, aniżeli ich rodzice. Nowa generacja X, z którą mamy do czynienia, wbrew obiegowej opinii sprzedawanej nam w mediach, nie jest pozbawiona wad. Filmowi bohaterowie, pełniący rolę młodych herosów, którzy stają się idolami Polaków, tak naprawdę przecież nie istnieją. Kiedy dokładniej przyglądamy się więc współczesnej grupie 15-25 latków często targają nami sprzeczne emocje…

Zdajemy sobie sprawę, jak daleko im do ideału, jak wiele zmieniło się na gorsze w ciągu minionych 20 lat. Z drugiej strony – jesteśmy pełni podziwu dla ich umiejętności i zalet. Jakie jest prawdziwe oblicze współczesnej młodzieży?
——————–
„Jedną z największych przywar młodych ludzi jest ślepe zasysanie wzorców z telewizji. To takie szeroko pojęte »ziomalizerstwo« – cool smsy, tapety w komórkach i wszechogarniający bełkot – nowomowa wzorowana na niebieskim ekranie” – mówi Rafał Bentkowski, student z Gorzowa Wielkopolskiego. Obecnie niezwykle popularne stają się telewizyjne programy schlebiające najniższym gustom. Młodzież tłumnie ogląda kolejne odcinki rozmaitych reality-show, a ich idolami stają się ludzie, którzy decydują się być obserwowani przez kamery. Problem ten urasta do większej rangi niż można było przewidywać. Tematem rozmów nastolatków jest najczęściej obsceniczna Miriam, a pod pojęciem piękna zawiera się fizys Dody-elektrody – skandalizującej członkini Mensy, uczestniczki polsatowskiego Baru, której nagie wdzięki można od niedawna podziwiać w CKMie. 48-letnia Grażyna D., która nie chce ujawniać swojego nazwiska, mówi wprost: „Kiedy byłam młoda, nie było tak wszechogarniającej pornografii, zepsucia, więcej było tematów tabu, a media nie pokazywały drastycznych zdjęć – dzieci i młodzież nie musiały na to patrzeć.”.

Subkulturowa fikcja

W zawrotnym tempie powiększa się liczba członków młodzieżowych subkultur. Skejci i metalowcy to dwie, najbardziej rywalizujące ze sobą grupy młodych ludzi. Na ulicy można ich rozpoznać głównie po ubiorze. Ale nie tylko o to tu chodzi. „To już nie estetyka – to sposób myślenia tych ludzi. Oni się w tym wychowują, z tego czerpią wzorce” – mówi Rafał. Dzieli ich prawie wszystko – muzyka, sposób mówienia, zachowanie. Łączy właściwie tylko jedno – i jedni i drudzy przez cały czas dążą do akceptacji otoczenia, z którym się stykają. Dla większości, subkultury to tylko możliwość pozorowanej demonstracji swojej inności. To, co wyznają może się jednak zmienić za dwa dni. Większość młodych ludzi, identyfikując się z daną grupą chce zyskać po prostu sympatię rówieśników. „Subkultury to bzdura – przecież poglądy w wieku piętnastu lat zmieniają się jak melodyjki w komórce” – kwituje gorzowianin.

Ta stała pogoń za akceptacją, masowe wstępowanie w kręgi subkulturowe, w pewnym momencie rodzi nudę, a ona – bierność i pasywność. Rzadko zdarza się indywidualista, który z grupki pozerów zechce wybić się i pokazać prawdziwe, kolorowe oblicze. „Jednostki wybijające się z marazmu są z reguły niepopularne” – podkreśla 22-letni Tomasz Staniak. To wszystko buduje raczej niekorzystny obraz polskiej sceny podkultur. „One są potrzebne – ich polskie wydanie jednak może być i jest beznadziejne” – kończy.

I znów „nie ma co robić…”

Dzisiejszy młody Polak ogarnięty jest z każdej strony frustracją i nudą, które są ściśle związane z pustką XXIw. „Nasze dzieci mają aż za dobrze. I chyba to jest powodem ich problemów. Mają tak dużo możliwości, których ja nie miałam, że sami nie widzą, co wybrać.” – stwierdza Grażyna D. – „Z drugiej strony ich rodzice, którzy nie wygrali losu na loterii życia, czują się oszukani przez ludzi, obiecujących 20 lat temu świetlaną przyszłość na fundamentach kapitalizmu. Swoje frustracje przerzucają na swoje pociechy, które cierpią na tym najbardziej”. Młodzież ze wszystkich stron otaczana jest problemami. Współczesny młody człowiek to chodzący kłębek nerwów, który jest już zmęczony, a przede wszystkim znudzony rzeczywistością pełną rozgoryczeń i zawodów. Stale poszukują więc czegoś nowego. Rafał przywołuje sytuację, z jaką miał ostatnio do czynienia: „Siedzę w lokalu, chcę wypić piwo ze znajomym, gra muzyka, wpada pięciu takich i słyszę tekst: »Eee, kiepsko, nikogo nie ma«”. Młodzież stale poszukuje więc coraz mocniejszych wrażeń. Popularna staje się obsceniczność i brzydota. Ostatnimi czasy szczególnie powszechne stały się tzw. Jackassy, lansowane przez MTV. To nowy rodzaj pseudozabawy polegający na szokowaniu widza wyczynami członków grupy, które nierzadko ocierają się o masochizm. Młodzież okalecza się na różne sposoby, bawi z groźnymi zwierzętami, czy pokazuje najbardziej obrzydliwe oblicza ludzkiej fizjonomii. Pod wpływem telewizyjnego Jackassa, młodzi ludzie często sami nagrywają amatorskimi kamerami swoje wyczyny, a następnie publikują je w Internecie. Obecnie nie oburza ich, ani nie obrzydza widok defekującego kolegi – wręcz odwrotnie – budzi on ich podziw i szacunek. „To normalne – w końcu najłatwiej zwrócić na siebie uwagę pokazując dupę” – dosadnie, acz smutno podsumowuje Tomek.

Jak widać współczesna młodzież, aby choć na chwilę zapomnieć o nudzie wybiera coraz bardziej wyrafinowane sposoby rozrywki. Niektórzy są obsceniczni, inni poprzestają na demonstrowaniu swojej dorosłości. 23-letni Maciej Rybicki z Wrocławia, przyszły student informatyki zauważa: „- Kiedyś grało się w kapsle na ulicach. Teraz się chowa w bramie i pali zioło” „- Albo wypisuje »HWDP« na murach” – dodaje Rafał i ciągnie dalej: „Ludzie chcą robić coś, co jest ich zdaniem ciekawe, sensacyjne. To ich interesuje, to ich wersja naszego podwórka i kapsli”.

„Ojciec, to nie tak prosto”

Istotnym faktem jest też tempo życia młodych ludzi. Jest ono coraz szybsze. Intensywny tryb życia i ideologia „Już, Teraz, Natychmiast” powoduje coraz większe zmiany w osobowości młodzieży. Z roku na rok, kolejne roczniki stają się coraz bardziej „inne”, a komunikacja ze starszymi staje się coraz bardziej utrudniona. „To może dziwnie brzmi z ust osoby, która przecież 6-7 lat temu tez to przerabiała, ale czuję, ze mniej dzieli mnie od moich rodziców niż od sąsiada, który ma 15 lat” – mówi Tomek Staniak. Dwudziestolatkowi ciężko dogadać się z trochę młodszym kolegą ze szkoły średniej, a co dopiero mówić o ich relacjach z rodzicami. Generation gap, swoista dziura pokoleniowa, która w XXIw. coraz bardziej daje się nam we znaki jest większa niż przypuszczamy. „Dzieci za szybko chcą stać się dorosłe, a to czyni ich jeszcze dalszymi od nas – ludzi dojrzałych” – podsumowuje czterdziestoośmioletnia Grażyna D – „Bardzo często nie mogę dogadać się z synem. Nasza rozmowa zazwyczaj kończy się na bełkotliwym stwierdzeniu »nadajesz na innych falach, mamo«”. Młodzi nie rozumieją starych i na odwrót. Rodzice dzisiejszej młodzieży to w znakomitej większości ludzie wychowani w innym systemie, w dobie głębokiego socjalizmu. Przyzwyczaili się do braku problemów z pracą, która przecież jest zapewniona i przez to nierzadko nie potrafią dostrzec problemów swych dzieci. „To dlatego mój tata nie rozumie mnie, gdy mówię: »Ojciec, to nie tak prosto.«” – kończy Rafał.
Brak nici porozumienia, związany z zupełnymi różnicami światopoglądu, wiąże się z narastającymi i nierozwiązywalnymi problemami młodych. Młodzież nie może dać też ujścia swym emocjom, oddając się swym zainteresowaniom. Małgorzata Sas ze Skierniewic zwierza się: „Często nie ma czasu na rozwijanie swoich zainteresowań. Są możliwości – owszem – ale trzeba zdecydować, co jest bardziej opłacalne. Trzeba mieć się z czego utrzymać przecież.” Ilość zachorowań na depresję, a także liczba samobójstw w gronie młodych ludzi w ostatnich latach podwoiła się. Młodzież nie nadąża za wielką maszyną, którą napędza własnymi nogami. To takie perpetuum mobile, które funkcjonuje aż do momentu, w którym jeden z trybików pęknie.

Renesansowcy poszukiwani!

Młodzi nie radzą sobie między innymi z walką o pracę. „Idą czasy, których znamieniem będzie wyścig pracy, jak przedtem był wyścig krwi. Kto do tych zawodów bardziej przygotowany będzie, kto w tym wyścigu większe dowody wytrzymałości złoży, ten w najbliższych czasach będzie zwycięzcą, ten potrafi utrzymać to, co zyskał, albo odrobić to, co stracił.” – to cytat z Piłsudskiego, ale niezwykle aktualny w dobie XXIw. Problem pracy dotyka wszystkich młodych ludzi. Świeżo upieczeni studenci właściwie nie mają co liczyć na stałe zatrudnienie, a nawet ci, którzy opuszczają uczelnie z tytułem magistra wcale nie są skazani na sukces. Często mają pracę, ale bezdochodową – „Mój znajomy, doświadczony zawodowo socjolog, pełen wiedzy i umiejętności zgłosił się do jednego z posłów PO, który ogłosił chęć przyjęcia młodej i kreatywnej osoby na stanowisko. Rozmowa, bardzo konkretna zresztą, skończyła się na ofercie wolontariatu, a potem »się pomyśli«” – dodaje z goryczą Rafał. Z kolei Tomasz zwraca uwagę na inny problem: „W znanym mi zakładzie niektórzy pracownicy utopiliby pozostałych w łyżce wody tylko po to by dostać 50zł więcej.”. W obliczu wszechogarniającego wyścigu pracy, młoda osoba, dopiero co wstępująca niepewną nogą na grunt podpisany „dorosłość” nie ma prawie żadnych szans. Musi albo błyskawicznie dorosnąć, stać się przedsiębiorczą i dyspozycyjną, albo przegra z kretesem.

Z drugiej strony, dzięki problemom z pracą, obserwujemy w Polsce stały wzrost liczby studentów uczelni wyższych. To niezbędne. O ile jeszcze dziesięć lat temu w większości zawodów wystarczyło wykształcenie średnie i ukończony kurs specjalizacyjny, o tyle dziś osoba bez dumnego trzyliterowca przed nazwiskiem okazuje się być nikim na rynku pracy. Małgorzata Sas, studentka III roku pedagogiki nie zgadza się jednak ze mną: „Rośnie wykształcenie – ok, ale przez jaki młynek my przechodzimy? Jak bardzo się zniekształcamy?” – mówi unosząc się – „Człowiek obecnie musi się rozwijać bardzo wszechstronnie. Musisz być elastyczny, żebyś mógł się szybko przekwalifikować. Najlepiej gdybyśmy całe życie się uczyli, jednocześnie pracowali i znali 10 języków – może wtedy mielibyśmy duże szanse, że nasze CV zostanie w ogóle przeczytane”.
Młodzi ludzie narzekają na brak możliwości samorealizacji. Na wszystkich stanowiskach szefowie widzą nie tyle specjalistów, co ludzi renesansu, znających się na wszystkim. Młody człowiek musi stale dopasowywać się do sytuacji, która w dobie kwitnącego kapitalizmu zmienia się z dnia na dzień. „Dziś pracujesz tu, jutro tam” – mówi Tomek, który swoją funkcję społeczną określa jako „między studentem, a wolnozawodowcem”. Młodzieży brak stabilizacji, żaden zawód, nawet ten, który do niedawna wydawał się niezwykle atrakcyjny nie daje gwarancji na zatrudnienie i osiągnięcie spokoju. „Po informatyce to ja mogę iść co najwyżej do Tesco, bo od czegoś muszę zacząć, starać się, itd. A potem słynne »się zobaczy«” – mówi dwudziestosiedmioletni Rafał.
W obliczu tak dużych problemów z pracą i utrzymaniem nie ma się co dziwić depresjom i samobójstwom.

Nie jestem Polakiem, ja tu tylko mieszkam

Abstrahując, niewiele lepiej jest w kwestii świadomości narodowej młodych ludzi. Aż strach używać słowa patriotyzm, bo jak mówi Tomek – „patriotyzm to coś wstydliwego”. Ludzie młodzi demonstrują swoją przynależność do rodzimego kraju jedynie w momentach wielkich zwycięstw. Niestety, najczęściej dotyczy to sukcesów sportowych. To ciekawe, że więcej bieli i czerwieni można było zaobserwować, kiedy Adam Małysz wygrywał kolejne konkursy Pucharu Świata, niż w Święto Niepodległości. „Świadomość narodowa to wolne z okazji 11 listopada” – mówi Tomek. „- Albo czerwona opaska na ramieniu zawodnika w CS [gra komputerowa – przyp. red.] i „PL” przy nicku [pseudonim w tejże grze – przyp. red.]” – dodaje od siebie Rafał. Po 1 maja 2004 roku patriotyzm młodzieży upadł już prawie na łopatki – „Ja już czuję się bardziej Europejką niż Polką. Mieszkam w Polsce, ale to nic dla mnie nie znaczy” – mówi Marta Jaworek, licealistka z Wałbrzycha. Ludzie w wieku Marty nie utożsamiają się z Polską, ponieważ wiedzą o opinii, jaka otacza nasz kraj za granicą. W większości Polak jest synonimem złodzieja, chama i ochleja. Nic więc dziwnego, że współczesny mieszkaniec naszego kraju ma kompleksy na tym polu. „Młodzież nie chce być utożsamiana z Polską, bo tu nie ma pracy, bo jest szaro, bo śmierdzi, bo jest zimno, bo, bo, bo.” – unosi się Tomek. Patriotyzm młodzieży kuleje i to coraz bardziej. Nic też nie wskazuje, by sytuacja ta uległa polepszeniu, a winę zrzuca się zazwyczaj na władzę.

A jednak energiczni…

Jak więc widać ogólny obraz polskiej młodzieży wydaje się nie być zadowalający. Pociesza tylko to, że części jednak się udaje, że potrafi stawić czoło nowej rzeczywistości. Nie załamuje się nią, a wręcz przeciwnie – trudne warunki jeszcze bardziej mobilizują tę część młodych Polaków do walki o samych siebie. „Ta, nazwijmy ją, dobra młodzież cechuje się zapałem, energią i świeżymi pomysłami. Wiele młodych osób to też ludzie bezinteresowni, pełni zaangażowania. Poza tym – jesteśmy niezepsuci starym systemem, przez co mamy większe szanse osiągnąć coś w życiu” – mówi Kamil Drejer, 18latek z Wałbrzycha, a jego koleżanka natychmiast podłapuje – „Ogólnie naszą zaletą jest nowe podejście do starych spraw. Uczymy się kombinować, co w dzisiejszym świecie jest przecież niezbędne”.

Być może końcowe wnioski moich rozmówców wydają się być sprzeczne z problemami, o jakich pisałem wcześniej. Warto się jednak zastanowić, czego to dowodzi. Najprawdopodobniej pokolenie XXIw. wieku to zlepek ludzi poszukujących. Ludzi pełnych pasji, która albo zostanie w nich zabita, podczas trudnej wędrówki przez życie, albo też wzmocniona przez nią. Współczesna młodzież, o czym pisali moi rozmówcy, jest pełna potencjału i byłoby cudownie, gdyby każda młoda jednostka spotkała na swojej drodze mędrca, który pokazałby właściwy kierunek marszu, nadał tempo i pomógł dojść na sam szczyt. I chyba współczesnej Polsce takich właśnie mędrców brakuje najbardziej…

Źródło: http://dziennikarski.jogger.pl
Autor: Adam Plona – a.plona@gazeta.pl