Dziejba – finał coraz bliżej

IV edycja Letniego Festiwalu Kultury Alternatywnej „Dziejba” w Sandomierzu powoli zbliża się do końca. Już w najbliższą sobotę (pl. Poniatowskiego, godz. 21.00) kolejna dawka polskiego, młodego kina niezależnego a w niedzielę (scena pod Ratuszem, godz. 16.00) koncert rockowej formacji „One Gain”.
Podczas wielkiego finału 3 września wystąpią: krakowska formacja latin-jazzowa „Fortet” oraz lubiany przez sandomierską publiczność bard, kabareciarz, koferansjer a przede wszystkim autor i wykonawca świetnych piosenek – Piotr Bukartyk z zespołem www.bukaryk.com.


——————
Do tej pory podczas ośmiu weekendów festiwalowych można było w soboty oglądać filmy amatorskie, niezależne ale również słynne polskie komedie ze Studia Filmowego „OKO”. W niedzielę zaś na małej scenie zaprezentowali się się tacy artyści jak Lester Kidson, „Rykoszept”, „Menomini”, „Irish Connetion” czy „Balkan Sevdah”. Przed nami dwa ostatnie weekendy „Dziejby”.

FORTET to jedna z pierwszych w Polsce formacja latin – jazzowa, której muzyka łączy rytmy karaibskie (salsa, cha cha cha, bolero oraz merenque) z jazzowymi improwizacjami na wysokim poziomie. Autorem większości kompozycji jest Tadeusz Leśniak, pianista-wirtuoz, który w 1988 roku za oryginalność kompozycji i brzmienia zespołu (New Market), zdobył nagrodę główną na festiwalu „Jazz Juniors” w Krakowie. Swoją atencję do rytmów latynoamerykańskich Tadeusz Leśniak „udokumentował” w 1984, współkomponując z Rudim Schuberthem przebój „Monika dziewczyna ratownika”. Była to klasyczna samba, do dziś pamiętana i ceniona przez rzesze słuchaczy. Tadeusz Leśniak jest także aranżerem i wykonawcą jazzowej wersji słynnej „Misa Criola” Ariela Ramireza – mszy, korzystającej z tradycji muzyki ludowej Peru, Chile i Argentyny. Wszystkie zdobyte doświadczenia, inspiracje i marzenia muzyczne zapragnął Tadeusz Leśniak zrealizować we własnym, oryginalnym projekcie muzycznym. Tak powstał zespól FORTET.

Do współpracy pomysłodawca projektu zaprosił Tomasa Sancheza – pochodzącego z Meksyku wirtuoza instrumentów perkusyjnych (na co dzień współpracownika zespołu „Raz Dwa Trzy” oraz wszystkich formacji braci Pospieszlskich), Marka „Smoka” Rajssa – lidera instrumentów perkusyjnych na „krakowskim rynku” jazzowym oraz obdarzonego niezwykłym talentem młodego trębacza – Przemysława Sokoła, absolwenta krakowskiej Akademii Muzycznej.

Dzięki kilkuletniej, pełnej pasji i artystycznej energii współpracy muzyków, formacja uzyskała spójność, charakter i charyzmę. Koncerty zespołu odznaczają się wysokimi walorami artystycznymi, także dzięki znakomitemu porozumieniu artystycznemu członków zespołu, którzy chętnie improwizują, czyniąc z muzycznych spotkań prawdziwe spektakle muzyczne. Koncerty FORTETU gwarantują słuchaczom znakomita zabawę, dzięki ekspresyjnej energii latynoskich rytmów oraz wirtuozerii instrumentalistów. Specyficzne kompozycje i oryginalne brzmienie utworów, zapewniają nawet najbardziej wymagającej widowni rozrywkę na wysokim poziomie, wysublimowana i atrakcyjna.

Energię muzyczną salsy można porównać jedynie do tej, którą prezentują najlepsze sekcje rytmiczne epoki swingu czy nowoczesnego funky, hip-hopu i jazz rocka (np: Dave Weckl całą swoją szkołę gry oparł na salsie). FORTET z dużym powodzeniem godzi wszystkie te gatunki, uzyskując brzmienia dotąd w muzyce niespotykane. Dużą atrakcję stanowi instrumentarium perkusistów, obejmujące praktycznie wszystkie bez wyjątku instrumenty perkusyjne używane na Karaibach, niektóre szczególnie egzotyczne, nie wykorzystywane dotąd w Polsce.

Jako ciekawostkę warto dodać, iż w repertuarze FORTETU znajduje się kilka utworów Michaela Camilo – wirtuoza fortepianu, który z salsy uczynił najefektowniejszą intrygę dla jazzmanów.

FORTET:
Tadeusz Lesniak – fortepian
Tomas Celis Sanchez- instrumenty perkusyjne
Marek Rajss „Smok”- instrumenty perkusyjne
Przemek Sokół – trabka

Tekst z oficjalnej strony artysty www.bukartyk.com

„Mizerne się pojęcie ma*
Kto nie kojarzy nazwiska Bukartyk, powinien się wstydzić – nie codziennie w końcu nasza ziemia rodzi takie talenty. Piotr Bukartyk urodził się akurat w Gorzowie Wielkopolskim i właśnie tam, bardzo wcześnie, bo jeszcze przed maturą został autorem, kompozytorem i wykonawcą swoich piosenek. Wyłącznie z powodu ubóstwa języka Bukartyk należy do kategorii bard, czyli śpiewający poeta. Krytycy i dziennikarze muzyczni na próżno próbują go nazwać, przezwać, porównać i okrzyknąć. Bukartyk był już „poetą rocka” i „elektrycznym bardem”, co tylko szczątkowo i nad wyraz nieudolnie oddaje jego fenomen. Na polskiej scenie muzycznej Bukartyk jest bowiem zjawiskiem bezprecedensowym, a jego opisowi mogłaby sprostać jedynie fenomenologia.

co karą jest, a co nagrodą,
Piotr Bukartyk wygrał niemal wszystkie przeglądy i festiwale, w których nagradza się przymioty tekstu piosenki. Dziś twierdzi, że nie ma to żadnego znaczenia, ale nie każdy w końcu zdobywał nagrody na Olsztyńskich Spotkaniach Zamkowych „Śpiewajmy Poezję” (1982, 83), OPPA (1983), OMPP we Wrocławiu (1984), Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie (1984, 85) czy w opolskim Kabaretonie (1991). Każdy zdrowy na umyśle człowiek nie powinien mu jednak zazdrościć sukcesów, ale wrażliwości, spostrzegawczości i tego, co Bukartyk wyprawia z ojczystym językiem. Jego teksty to słowna mechanika precyzyjna, wyrazowa chirurgia plastyczna, literackie krawiectwo na najwyższym poziomie. Perfekcyjnie przycięte przez mistrza Bukartyka słowa leżą w każdej jego piosence jak ulał i – co bardzo ważne – znaczą, a znaczą dokładnie to, co znaczyć powinny.

jak mrówka, co się sama pcha
Dłuższą połowę swojej kariery muzycznej Bukartyk przetrwał jako solista. W zamierzchłych czasach zjeździł Polskę wzdłuż i wszerz z gitarą marki Defil (producentowi której życzy rychłego sczeźnięcia) w objęciach. Grywał wyłącznie utwory własne, które pamięta dziś niewielu, szczęśliwych z tego powodu do nieprzytomności ludzi. „Mezalians prowincjonalny”, „Ułożeni chłopcy”, „Piosenka dla Wojtka Bellona” jak dotąd nie zostały wydane, bo niewielki kraj w Środkowej Europie prawdopodobnie nie jest jeszcze na to gotowy. W 1997 roku Bukartyk postanowił opatrzyć swoje pieśni całkowicie nowym brzmieniem. Wdarł się na polską scenę muzyczną albumem „Szampańskie wersety”, który natychmiast został nominowany do nagrody Fryderyka w kategorii dance & techno (!!!). Na płycie znalazło się kilkanaście fantastycznie napisanych opowieści o życiu człowieka na planecie Ziemia, w tym romans agenturalny „Nie wierzę Wierze”, wstrząsający monolog wewnętrzny „Qrwa qrwa” oraz lekko skandalizujący manifest „Prawo do orgazmu”.

do słoja z posłodzoną wodą.
Bukartyk nigdy nie miał złudzeń, że jako muzyk zdobędzie popularność porównywalną z popularnością któregokolwiek z polskich tercetów. Uważa, że o ptakach w Polsce napisano już wszystko, i to w zaledwie dwóch utworach – o cieniu orła i sępie miłości. Jego kontakty ze skupionym na ornitologii polskim szołbizem należą do sporadycznych, kiedy to udziela się jako aktor, gospodarz programów telewizyjnych czy konferansjer, w czym jest zresztą nie do podrobienia. Utwory jego autorstwa wykonują jednak ciągle Grażyna Łobaszewska, Mietek Szcześniak, Renata Dąbkowska, Andrzej Krzywy, Various Manx. Wielu też (ilość niepoliczalna) chciałoby takie utwory wykonywać.

Traktuje go jak losu gest,
W 1998 roku Bukartyk rozkręcił szczęśliwie zespół Sekcja, z którym nagrał kolejną płytę – „Z głowy”. W kilkunastu tym razem rockowych utworach niestrudzony podmiot liryczny zgłębiał nieprzeniknioną tajemnicę damsko-męskiej kooperacji i wyjaśniał co ciekawsze zjawiska społeczne. Dzięki tej płycie wiadomo, jakie są źródła popularności taniego owocowego wina („Wino proste musi być”) oraz skąd bierze się w naszym życiu dobrze wszystkim znana kaszana („Kaszana”). W ramach nurtu „opowieści o miłości znanych osób”, który Bukartyk bardzo ładnie kontynuuje, na płycie pojawiła się piosenka „Kulfon story” – romans tym razem prezydencki, rodem zza oceanu. Wielką i radosną niespodzianką dla fanów artysty był utwór „Dokąd się wybierasz?” – prehistoryczny szlagier wokółogniskowy. „Z głowy” nie doczekała się należytej promocji, przez co Bukartyk pozostał wykonawcą niszowym, czyli idolem przedstawicieli szczelnych elit.

lecz na to, że tak jest lub że się jakoś wyjdzie cało z tej kąpieli
Jest zima 2004 roku. Zadowolony ze współpracy z zespołem Bukartyk oraz zadowolony ze współpracy z Bukartykiem zespół nagrał drugą wspólną płytę. „Ideały” – prawie poważna rzecz o tym, co najważniejsze – wyszła 31 stycznia i wszyscy, którzy o tym wiedzieli już ją sobie kupili. Bardzo dobrze wróży tej płycie popularność „Małgochy”, która już rok temu, nie popychana przez żadne zintegrowane systemy głosujące dzielnie walczyła na Liście Przebojów Trójki. Oprócz historii Małgochy, która opuściła dom, na płycie znalazła się przypowieść polarna („Miś”), song antywalentynkowy („Nie przejmuj się mną”), próba prognozy politycznej kraju („Co dalej?”), konstatacja poranna („Śniadanie na tapczanie”) i kilka innych cennych spostrzeżeń na temat świata. Dla fanów, czyli prawdziwych znawców tematu gigantyczny bonus – „Durna miłość” we współczesnej, uczciwej aranżacji. To, co kolega Bukartyk chciał powiedzieć, na płycie „Ideały” zagrali: Marek Kisiel Kisieliński (gitary, klawisze, aranżacja, produkcja), Marek Bruno Chrzanowski (bas) i Grzegorz Poliszak (perkusja).

– nie licz.”
Nie ma co liczyć na to, że Bukartyk zdystansuje Britney Spears i wstrzeli się na czubki list przebojów – z nieznanych przyczyn większość ludzi preferuje drobne blondynki, a nie łysych facetów. Fascynująca fizjonomia Bukartyka nie zawiśnie na billboardach, a rozgłośnie radiowe nie będą puszczały jego piosenek co kwadrans. Znaleźć płytę „Ideały” w sklepie muzycznym będzie bardzo trudno, bo też nie jest to płyta dla wszystkich. Nie każdy przecież lubi myśleć i odczuwać, śmiać się do łez i do łez wzruszać.
Rozmiłowani w prawdzie i poszukujący w życiu ideałów!
Szukajcie, a znajdziecie.
Frau Storm

* śródtytuły czytane łącznie dają wyjątek z piosenki „Ideały”.