Były obawy, że ulewa zepsuje imprezę, ale mimo wszystko wyszło bardzo pozytywnie. Przynajmniej subiektywnie pozytywnie. Koncertowo nastawiałem się przede wszystkim na Gun Jah, utwory Electric Light Orchestra i Kayah. Prawie się udało.
Po tym jak wczorajsza ulewa przegoniła Lanberry ze sceny mogło się potoczyć różnie. Różne szczegóły można zaplanować i dopinać, ale z pogodą przy imprezach zewnętrznych się nie wygra. Okazało się, że dostępna wersja ELO może wystąpić w niedzielę i organizatorzy stanęli przed trudną decyzją. Na ten moment wydaje się, że była to decyzja racjonalna. Phil Bates z zespołem pojawił się przed Kayah, a tarnobrzeskie zespoły trafiły poza główną listę. Komentarze były różne, ale mamy już obietnicę na pociechę – tarnobrzeskie kapele wystąpią na specjalnym koncercie nad Jeziorem na koniec wakacji. Zadowoleni?
Zdaję sobie sprawę, że z występującego dzisiaj zespołu tylko Phil Bates grał w ELO i nie był to pierwszy skład, ale nie miało to większego znaczenia. Publika różnego wieku i stanu (ten stan też można różnie rozumieć) bawiła się znakomicie, a całość brzmiała naprawdę profesjonalnie. Chyba tylko ELO można porównać z ABBĄ w kategorii muzyka do zabawy dla wszystkich.
Kiedy na scenę wyszła Kayah powiało zarówno delikatnością, jak i większą mocą – od basu po prostu falowały mi nogawki. Potężny wokal się przez to przebijał, ale trochę brakowało środka. Na scenie przewijały się wyłącznie hity, włącznie z oczekiwanym „Prawy do lewego”, bez konieczności wyjeżdżania do Mielna. Pod sceną zrobiło się wyraźnie gęściej, a Kayah szybko nawiązała bezpośredni kontakt z publicznością. W swej bezpośredniości zapowiedziała również (w obecności prezydenta Bożka) kąpiel nago w Jeziorze Tarnobrzeskim, ale od razu mówię, że relacją fotograficzną, ani filmową nie dysponuję. Jakby gdzieś była, to rzućcie linka. Kolega pytał.
Poniżej trochę dzisiejszych zdjęć od jagona i filmiki z mojej komórki. Kto był to i tak widział, a kto nie był, niech żałuje. Żadna relacja nie odda wrażeń z koncertów na żywo. Zatem do zobaczenia pod sceną za rok, oby na równie przyzwoitym poziomie.















A jak ktoś ma niedosyt Lanberry, to można ją jeszcze zobaczyć z gościnnej Pandy Iana Boona:
A jeszcze trochę zdjęć z wczoraj i podsumowanie ostatnich dwóch tygodni znajdziecie w poniżej linkowanym tekście.