Re: idiotyzmy UEeee
: 18-07-2021 08:59
Moim zdaniem to już co raz bardziej podchodzi pod koszmar UE.
UE w zasadzie opłaca się jedynie kaście korzystającej: europosłom, komisarzom i wysokim urzędnikom, którym puchną konta i zwiększa się posiadany zasób nieruchomości.
Pozostali dostaną lagą po plecach.
Więc będzie tak:
- mieszkańcy bloków nie mają "zielonych przyrządów", gdyż nie zainstalują sobie paneli na balkonie więc zapłacą aż miło,
- mieszkańcy bloków nie wyhodują sobie pietruszki i ziemniaków na balkonie więc zapłacą każdą cenę - chyba, że przerzucą się na mieloną stonkę ziemniaczaną lub koniki polne,
- będziemy w blokach siedzieć przy włączonym ogrzewaniu w jednym pokoju,
- przy cenie paliwa 10 zł/litr - wszak cena paliwa ma wzrosnąć dwukrotnie - 1/3 zarobków będzie szła w rurę wydechową na dojazdy do pracy.
UE w Polsce został ufundowana na świadomym przekręcie w postaci niespotykanego dwudniowego głosowania w sprawie akcesji i nachalną indoktrynacją i propagandą z pełnym przeświadczeniem, że dla polityków z Polski otworzą się nowe możliwości obsadzania stanowisk za "porządne, europejskie pieniądze".
I nie jest dla mnie żadnym pocieszeniem, że miałem rację głosując przeciw i namawiając do głosowania przeciw wiele innych osób.
Bo teraz, 20 lat później będziemy mieli dokręcenie śruby.
WSZYSCY.
Zarówno głosujący "ZA" jak i "PRZECIW".
Przez Ursulę, na którą głosował PiS.
Ponad połowa rachunku za energię elektryczną to będzie opłata za CO2.
Za wzrostem cen energii i nośników energii w górę pójdą ceny WSZYSTKIEGO.
Na co się zgodził Mateusz Morawiecki w lipcu ubiegłego roku
No to będziemy mieć następującą przyszłość:
Walka z ocieplaniem się klimatu coraz bardziej przypomina rewolucję. One zaś charakteryzują się tym, że najmniej wypływowe grupy społeczne płacą za nie najwięcej. Ta zaproponowana przez Komisję Europejską nosi dość enigmatyczną nazwę "Fit for 55". Tworzy ją pakiet upublicznionych w środę dwunastu dyrektyw wskazujących państwom członkowskim, jakie zmiany prawne powinny wprowadzić, żeby skuteczniej walczyć z emisją gazów cieplarnianych. Najbliższy cel to redukcja wysyłania ich do atmosfery aż o 55 proc. do roku 2030.
Niestety płatności nie są odsunięte daleko w czasie, lecz przewidziane w ciągu najbliższych ośmiu lat. Jak będą wysokie da się oszacować po wczytaniu się w dyrektywy i przetłumaczeniu ich na zrozumiały język.
Główna idea rewolucji sprowadza się do wymuszenia radykalnego wzrostu cen wszystkiego, co przeciętni obywatele używają lub konsumują, a towarzyszy temu emisja CO2 lub innych gazów cieplarnianych. Aż na koniec obywatelowi zostanie pozostawiony wybór, czy wyda zarobione pieniądze na luksusy (bo takimi staną się dobra powiązane z dwutlenkiem węgla), czy na jedzenie, leki i opłaty. Łącznie na jedno i drugie nie będzie go już stać.
Pierwsze, sprawdzone już narzędzie służące temu, to Europejski System Handlu Emisjami (EU ETS). Do tej pory obejmował on przede wszystkim energetykę. Każdy kraj ma mianowicie do dyspozycji darmową pulę uprawnień do emisji CO2. Gdy się one kończą, wówczas firmy energetyczne posiadające elektrownie węglowe lub gazowe, muszą dokupić uprawnienia, sprzedawane na giełdzie. Jako, że ilość uprawnień ulega systematycznej redukcji, ich cena rośnie. W roku 2014 r. za jedno płaciło się 5 euro, dziś kosztuje ono 52 euro.
Tymczasem rzeczy, które naprawdę mogą zaboleć umieszczono dopiero w "Fit for 55", który rozszerza System Handlu Emisjami na transport:
- lądowy,
- morski,
- lotniczy (dotąd korzystał on z bezpłatnych uprawnień)
- oraz budownictwo.
Czyli tłumacząc na prosty język - koszty zakupu praw do emisji CO2 zostaną wliczone na początek w ceny paliw płynnych, węgla oraz tego ile kosztuje postawienie oraz ogrzewanie budynku. A że uprawnień będzie z każdym rokiem mniej do kupienia, więc ich cena poszybuje w górę.
1. Osobom, które nie planują w najbliższej przyszłości zakupu auta elektrycznego "Fit for 55" gwarantuje, że jeszcze przed 2030 r. zapłacą co najmniej dwa razy więcej za jedno tankowanie. Samochód nie jest jednak dobrem niezbędnym do życia i da się bez niego obejść.
2. Gorzej z własnym dachem nad głową. Tymczasem, jeśli budynek nie jest ogrzewany „zieloną energią” tempo wzrostu opłat zapowiada się na równie szybkie, co cen benzyny.
Taką właśnie rewolucję Komisja Europejska zaproponowała rządom krajów UE w ciągu najbliższych ośmiu lat.
https://gospodarka.dziennik.pl/news/art ... ejska.html
UE w zasadzie opłaca się jedynie kaście korzystającej: europosłom, komisarzom i wysokim urzędnikom, którym puchną konta i zwiększa się posiadany zasób nieruchomości.
Pozostali dostaną lagą po plecach.
Więc będzie tak:
- mieszkańcy bloków nie mają "zielonych przyrządów", gdyż nie zainstalują sobie paneli na balkonie więc zapłacą aż miło,
- mieszkańcy bloków nie wyhodują sobie pietruszki i ziemniaków na balkonie więc zapłacą każdą cenę - chyba, że przerzucą się na mieloną stonkę ziemniaczaną lub koniki polne,
- będziemy w blokach siedzieć przy włączonym ogrzewaniu w jednym pokoju,
- przy cenie paliwa 10 zł/litr - wszak cena paliwa ma wzrosnąć dwukrotnie - 1/3 zarobków będzie szła w rurę wydechową na dojazdy do pracy.
UE w Polsce został ufundowana na świadomym przekręcie w postaci niespotykanego dwudniowego głosowania w sprawie akcesji i nachalną indoktrynacją i propagandą z pełnym przeświadczeniem, że dla polityków z Polski otworzą się nowe możliwości obsadzania stanowisk za "porządne, europejskie pieniądze".
I nie jest dla mnie żadnym pocieszeniem, że miałem rację głosując przeciw i namawiając do głosowania przeciw wiele innych osób.
Bo teraz, 20 lat później będziemy mieli dokręcenie śruby.
WSZYSCY.
Zarówno głosujący "ZA" jak i "PRZECIW".
Przez Ursulę, na którą głosował PiS.
Ponad połowa rachunku za energię elektryczną to będzie opłata za CO2.
Za wzrostem cen energii i nośników energii w górę pójdą ceny WSZYSTKIEGO.
Na co się zgodził Mateusz Morawiecki w lipcu ubiegłego roku
No to będziemy mieć następującą przyszłość:
Walka z ocieplaniem się klimatu coraz bardziej przypomina rewolucję. One zaś charakteryzują się tym, że najmniej wypływowe grupy społeczne płacą za nie najwięcej. Ta zaproponowana przez Komisję Europejską nosi dość enigmatyczną nazwę "Fit for 55". Tworzy ją pakiet upublicznionych w środę dwunastu dyrektyw wskazujących państwom członkowskim, jakie zmiany prawne powinny wprowadzić, żeby skuteczniej walczyć z emisją gazów cieplarnianych. Najbliższy cel to redukcja wysyłania ich do atmosfery aż o 55 proc. do roku 2030.
Niestety płatności nie są odsunięte daleko w czasie, lecz przewidziane w ciągu najbliższych ośmiu lat. Jak będą wysokie da się oszacować po wczytaniu się w dyrektywy i przetłumaczeniu ich na zrozumiały język.
Główna idea rewolucji sprowadza się do wymuszenia radykalnego wzrostu cen wszystkiego, co przeciętni obywatele używają lub konsumują, a towarzyszy temu emisja CO2 lub innych gazów cieplarnianych. Aż na koniec obywatelowi zostanie pozostawiony wybór, czy wyda zarobione pieniądze na luksusy (bo takimi staną się dobra powiązane z dwutlenkiem węgla), czy na jedzenie, leki i opłaty. Łącznie na jedno i drugie nie będzie go już stać.
Pierwsze, sprawdzone już narzędzie służące temu, to Europejski System Handlu Emisjami (EU ETS). Do tej pory obejmował on przede wszystkim energetykę. Każdy kraj ma mianowicie do dyspozycji darmową pulę uprawnień do emisji CO2. Gdy się one kończą, wówczas firmy energetyczne posiadające elektrownie węglowe lub gazowe, muszą dokupić uprawnienia, sprzedawane na giełdzie. Jako, że ilość uprawnień ulega systematycznej redukcji, ich cena rośnie. W roku 2014 r. za jedno płaciło się 5 euro, dziś kosztuje ono 52 euro.
Tymczasem rzeczy, które naprawdę mogą zaboleć umieszczono dopiero w "Fit for 55", który rozszerza System Handlu Emisjami na transport:
- lądowy,
- morski,
- lotniczy (dotąd korzystał on z bezpłatnych uprawnień)
- oraz budownictwo.
Czyli tłumacząc na prosty język - koszty zakupu praw do emisji CO2 zostaną wliczone na początek w ceny paliw płynnych, węgla oraz tego ile kosztuje postawienie oraz ogrzewanie budynku. A że uprawnień będzie z każdym rokiem mniej do kupienia, więc ich cena poszybuje w górę.
1. Osobom, które nie planują w najbliższej przyszłości zakupu auta elektrycznego "Fit for 55" gwarantuje, że jeszcze przed 2030 r. zapłacą co najmniej dwa razy więcej za jedno tankowanie. Samochód nie jest jednak dobrem niezbędnym do życia i da się bez niego obejść.
2. Gorzej z własnym dachem nad głową. Tymczasem, jeśli budynek nie jest ogrzewany „zieloną energią” tempo wzrostu opłat zapowiada się na równie szybkie, co cen benzyny.
Taką właśnie rewolucję Komisja Europejska zaproponowała rządom krajów UE w ciągu najbliższych ośmiu lat.
https://gospodarka.dziennik.pl/news/art ... ejska.html