„Zabójstwo Ramoona Vasqueza” – TFFN

6 kwietnia o godzinie 19:00 w Klubie FM odbędzie się druga odsłona Tarnobrzeskiego Forum Filmu Niezależnego, na którym zostanie zaprezentowany film w reżyserii Tomasza Sutkowskiego pt. „Zabójstwo Ramoona Vasqueza”
Więcej w rozszerzeniu…

„’Tonic-ing Long Distance Hi – Fi-ction’ jakby napisał New York Times. Niepełnosprawna perwersja i groza rodem z bajek dla dorosłych, niewyjaśniane zabójstwa, „nikt, nic nie słyszał” niesie echo przez siedem gór i siedem lasów, gdzie spotyka wolność rozmiaru skrzata ogrodowego. Brylantyna zamiast krwi na rękach. Żelowe gałki oczne wgniecione strachem.
Dwa bratnie ciała w jednym fotelu. Fanfary ucha wewnętrznego!!! Niemy język wielu znaczeń. Żaden underground, żadne tam niezależne i off-owe. Zwykłe AMATOUR VIDEO!”

Odpowiadając na pytanie: czemu powstał?
Pamiętam właściwie tylko to, że czytając- zupełnie przypadkowo- opowiadanie tego starego pierdzielniętego GENIUSZA Bukowskiego pt. „Zabójstwo Ramona Vasqueza”, które ma zaledwie parę stron, ale za to, jakiej jakości. Narodził mi się pomysł zekranizowania tego. Pierwsza myśl była taka: do gwiazdora kina niemego przyjeżdżają dwaj bracia i chcą go okraść. Dlaczego tego nie robią i go zabijają? Dlatego ponieważ go nie słyszą- bardzo proste. Z racji tego,że był on gwiazdorem kina niemego(ale tego już u Bukowskiego nie ma).

Drugą ważna sprawa – kim jest, kim mógłby być tytułowy Ramoon Vasquez i Ramon Vasquez. Dopiero odpowiedź na to pytanie pozwoliła mi zrealizować ten film przy pełnym zakresie jego ruchów. Dopiero, ponieważ bardzo długo trwały poszukiwania osoby, która nie tyle, że to zagra, ale odważy się to zagrać. Nie chcę mówić, kim jest, bo to zmienia sposób, w jaki się ten film ogląda. Ale z doświadczenia mogę potwierdzić, że mało jest osób, które rozpozna gwiazdora w tekście Łukowskiego, ale więcej ich na pewno będzie po obejrzeniu filmu. Ale znów tylko, dlatego, bo gwiazdor jest znany tylko z kina.

Prawdziwy gwiazdor napisał kiedyś, że amator, jeżeli jest twórczy, wystarczy mieć tylko parę głównych technicznych wskazówek. To tak na zachętę.
Trzecim 'czemu’ są przesłanki historyczne i biograficzne i filmograficzne bohaterów w ówczesnych Stanach Zjednoczonych, które pozwoliły stwierdzić jakąś taką fikcyjną jedność faktów przedstawioną jako fikcja i znaleźć nawet konkretny dzień, kiedy to wszystko mogłoby się razem wydarzyć.

I po czwarte – pytanie: jak zachowywałby się dym papierosowy na księżycu? – i to zostało sfotografowane. Wszyscy wiemy jak zachowują się rzeczy ciężkie- i to jest zapas, który powoduje pomyłki przy oglądaniu tego filmu. Jak rzecz taka 'dym papierosowy’ na księżycu daje nam pełne zrozumienie tego filmu wraz z jego głuchością, która jest przedstawiona tylko dźięki fali dźwięku, czyli rzeczy ciężkiej. Tak jak stan nieważkości jest przedstawiony dzięki rzeczy lżejszej. Czyli dzięki…???

Dlatego ten film nie rozchodzi się, jest bardzo spójny, ponieważ nie jest zbiorem przypadkowych gagów itp. itd. Trzeba w nim przesuwać uszy i oczy jak na suwaku logarytmicznym. Tzn. logicznie i rytmicznie.

Drugie pytanie było: jak powstał?
Jestem osobą zupełnie niezwiązaną z środowiskiem twórczym czy artystycznym. Ten film jest moja wariacją na temat filmu, ekranizacji tekstu itp., jeżeli sobie pomyślałem, że przeniesienie tekstu na ekran może być związane z umiejętnością czytania jednego z bohaterów, chłopaka z Kansas tzn. z jego wolnym czytaniem czy wręcz dukaniem i przejęzyczeniami. To jest to właśnie to, co widać. Cóż wiem, że są pewne zasady w sztuce filmowej odnośnie sekwencji czasu, ale dla mnie było coś ważniejszego.

Co do technicznej jakości realizacji, to została ona osiągnięta bez użycia kamery. Obraz rejestrował aparat cyfrowy Sony P93 na oryginalnym nośniku karcie pamięci 512MB. pozwala on zarejestrować 8 minut sekwencji video o jakości 640x480fine.Nie ma tu w ogóle mowy o w miarę dobrym zgraniu obrazu i dźwięku. Dlatego film jest filmem udźwiękowionym. Jak takie małe coś reaguje na światło czy odległość obiektów – chyba nie musze wspominać. Do zdjęć, które robiłem używałem lampy halogenowej 500W na drewnianym stojaku. żarówki 100W do światła rozproszonego i dwóch lamp halogenowych(na „kamerę”) umieszczonych w puszkach elektrycznych wypełnionych folią aluminiową w celu chłodzenia, 2x40W.Reszta była już oświetleniem własnym pomieszczeń. Jedno to, co się akurat posiada, a drugie to uważałem, że jest mała różnica miedzy jakością obrazu w kamerach sprzed 70 lat a tym aparatem. Nie musiałem nic robić, aby ten film wyglądał na staroć. Przynajmniej tak się niektórym wydaje.

Ujęcia do filmu był prowadzone na zasadzie, 'jeżeli nie zrobisz tego za pierwszym razem zwyczajnie, to potem będziesz to robił coraz bardziej sztucznie, będzie przybywało sztuk ujęć i będzie to coraz większa sztuka’. Tzw. pojedyncze strzały, ze statywu lub z ręki. W miarę jak najmniej powtórek, z uwagi na ograniczenie pojemności aparatu- to jasne. Materiał nagrany musiał być natychmiast zgrany na inny nośnik, aby zrobić miejsce na kolejny materiał. Przed obiektywem stanęli młodzi aktorzy Teatru Wybrzeżak, których do tego namówiłem i osoby, które z graniem nie mają nic wspólnego. Głównie ludzie, których znałem a którzy swoją zwykłą posturą czy zwykłym obyciem mogły być braćmi z opowiadania Bukowskiego.

Miejsc szukałem głownie takich, które nie będą mnie nic kosztowały. Zdjęcia w pubie, z zabytkowym autem, które miało przypominać Plymoutha 56, pomoc osoby głuchoniemej z ośrodka były ich wolą własną i chęcią pomagania osobie, która przychodzi do nich nie jako filmowiec, nie jako instytucja, tylko jako „człowiek z ulicy”. Jeżeli, ktoś się już zajmuje produkcją w taki sposób musi szukać dobrych ludzi.

Jeżeli miałbym coś powiedzieć o tym jak ten film został zrobiony, to na pewno była to większa komedia i tragedia niż sam film. Już po fakcie mogę powiedzieć, że zdjęcia pod prysznicem były realizowane na terenach wojskowych bez zgody odpowiednich służb a reakcja ludzi, którzy wracali z basenu pod prysznic była żadna. A stanowiska pod prysznicami były gęsto zajęte przez facetów, bez gaci, umazanych pianą a my zajmowaliśmy tylko jeden prysznic. Dziwne jest to jak bardzo ludzie się uspokajają, kiedy patrzą na statyw, na reżysera, kolesia, który niby wyciąga od innego forsę w dolarach i mówią’ aaa to tylko film’. Kupa śmiechu z poważnych rzeczy.

Nie będę już opowiadał wszystkich ciekawych szczegółów, powiem jeszcze o muzyce, która powstała przy współudziale moich przyjaciół basisty i perkusisty, ja byłem odpowiedzialny za całą elektrykę, generacje i preparacje dźwięków. Mówiąc, tu o elektronice nie mam na myśli i w użyciu wulgarnych przejawów tego aspektu w postaci dwóch kręcących się czarnych krążków i różnych programików do przyciskania. W tym filmie, każdy impuls, szum, każdy ton i całość dźwiękowa jest wytworzona i wytwarza wrażenie trąbek Eustachiusza i pracy membrany na bardzo niskich częstotliwościach, kiedy nic nie słyszymy a czujemy,że membrana nam się wgniata i na bardzo wysokich, kiedy membrana faluje z zawrotną prędkością aż wręcz do uczucia bezpośredniego nacisku na ślimaka. Na początku realizacji wraz z główny aktorem Krzysiem „Dziwnym” odwiedziłem ośrodek szkolno-wychowawczy dla niesłyszących. Tam razem obserwowaliśmy osoby głuchonieme i słuchaliśmy ich zewnętrzny świat dźwięku. Takie rzeczy jak to, że osoba głuchoniema zaczyna rozmowę od stuknięcia w ramię, to, że te osoby nie rozpoznają natężenia dźwięku wokół siebie, nie wyczuwają drgań powietrza itd. pomogły wytworzyć świat i bohatera filmu niemego – niemego. W zgodzie z poprzednimi założeniami dotyczącymi gwiazdora. Możemy wtedy realizować film na zasadzie oglądania go przez osoby głuche i rozpoznawania dźwięku po jakimś ruchu. Kiedy niesłyszący widzi osobę grającą na skrzypcach to wie,że widzi muzyka. Jeżeli spada taca to wie, że spada i wydaje dźwięk, ale kiedy ta taca leci- jak w filmie- przez za długi okres czasu i wydaje dźwięk ze zderzeniu z podłogą po 15 sekundach. To tak jak muzyka oszukuje film niemy, że to ruch widoczny. Ale to stara myśl filozoficzna.

Nie wszystko, ale dość

Teraz o mnie – jestem belokiem tzn. półkaszubą z północy, a konkretnie z Oksywia nad Gdynią. Bardzo stare miejsce nawet 1tys. lat wstecz. Z żalem niepamiętającym czasów, kiedy stąd na wyspę Hel chodziło się po lodzie w poszukiwaniu fok-

O planach: jeżeli już jesteśmy przy filmie, to w planach mam kolejny „pełnymetraż”,i krótki prześmiewczy materiał o tytule „vidioci”- to taki KLAPS w kino tzw. niezależne i amatorskie made in Poland. Myślę, że zacznę realizacje(tego długiego) w kwietniu, tym razem przy współpracy z operatorem i przy użyciu innego sprzętu, jestem w trakcie budowy scenariusza. Będzie to taka próba uchwycenia seryjnych wydarzeń w życiu człowieka z metafizyczną uwagą na szczegół z jak najmniejszą ilością mimiki…Mam nadzieję, że się uda go zakończyć jak ten poprzedni.